Brew powędrowała ku górze, uśmiech nie znikał w twarzy, ale w błękitnych oczach zawirowała nutka zdziwienia, jakby nie spodziewał się reakcji z mojej strony, a przynajmniej nie takiej.
Zmarszczyłem czoło, zmrużyłem powieki, przeskanowałem atrakcyjnego jegomościa wzrokiem razy trzy, bo coś mnie w nim drażniło, coś pobudzało we mnie stronę mówiącą „Nie podchodź do niego, bo cię zabije”, a jednocześnie wręcz dobijało się do drzwi, na których widniało cholerne „Chcę, chcę, chcę, pragnę, pożądam, podejdź do mnie, bierz mnie”.
— Raczej nie — odezwał się wreszcie, gdy przysiadł się na ławkę. Dla bezpieczeństwa odsunąłem się o ten centymetr, czy dwa, bo zdecydowanie zagrażał mojej przestrzeni osobistej. — W sensie, jestem tu nowy, nie do końca jeszcze rozgarniam, szukam jakiś ciekawych osób do gadania, pewnie sam wiesz jak to jest — mruknął, zerkając na mnie bokiem.
I chyba pierwszy raz od dawna czułem się wręcz rozbierany wzrokiem, badany na większości płaszczyzn, jakby spojrzenie nagle przyjęło postać ludzką i gładziło mnie po policzku z szaleństwem i obłąkaniem w oczach. Zacisnąłem szczęki, mimowolnie się spiąłem.
Wibracja telefonu, user Wandy na ekranie.
Zignoruj.
— No. — Wyeksponował swoją pierdoloną, szczupłą szyję. Długą, zaznaczoną ładnymi ścięgnami. I grdyka. Cholerne jabłuszko Adama, które tak pięknie sterczało.
Pieprzony ideał.
— Adam Walsh jestem — rzucił nagle, podając mi dłoń z wielkim uśmiechem wymalowanym na bladej, ekscytującej i przyjemnej dla oka twarzyczce. Atrakcyjnej twarzyczce okalanej lisim uśmiechem, godnego najszczwańszego ze szczwanych.
Ściągnąłem brwi, zerknąłem na rękę, jednak koniec końców ją uścisnąłem. Z dozą niepewności.
— Nivan Oakley. Nie chodzisz do pierwszej klasy, prawda?
Nie wyglądał na pierwszaka. Oni zawsze są rozmemłani, a ten wydawał się ogarnięty. Zbyt ogarnięty. Niebezpiecznie wręcz.
Plus to wcale nie tak, że przeszukałem już serwery i przestudiowałem listy pierwszoklasistów, ich samych, ich rodziny, ich historie.
Wcale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz