I nastała cisza, bardzo krótka cisza, bardzo gęsta cisza. Mogłem przysiąc, że atmosferę, która nas otaczało, dało się przeciąć nożem i tak właściwie dopiero teraz zauważyłem, jak duszno jest, jak bardzo odbierał mi powietrze i z jaką łatwością to robił. Wziąłem głębszy wdech, byle się nie udusić.
— Z każdej rzeczy można stworzyć coś interesującego. Trzeba tylko odpowiednio do tego podejść. — Zdjął ze mnie spojrzenie, a co za tym idzie cały ciężar chwili, która dość ulotna, dość krótka, ale zostawiła na psychice stanowczy, głęboki ślad i naprawdę zacząłem się zastanawiać, z kim, do cholery jasnej, tak naprawdę przyszło mi gadać.
Kim w rzeczywistości jest intrygujący facet.
Gdzie się uczył, co robił, jak wyglądało jego dzieciństwo, z kim się szlajał? Po kim ma te pierdolone niebieskie oczęta? Jakie w dotyku są te brązowe kosmyki, jak wygląda jego garderoba? Co lubi jeść? Woli kawę, czy herbatę? Jak najchętniej je jajka na śniadanie, o ile je je?
Chciałem wiedzieć jak najwięcej o Adamie Walshu. Chciałem chłonąć wiedzę o nim, jak i jego samego. Chciałem móc, chciałem pragnąć, chciałem mieć. Chciałem.
Zastukał butem, wybudzając mnie z dziwnego transu, podczas którego złapałem zdecydowanie zbyt szybkie tętno.
— Wszy — przełknąłem ślinę — wszystkim? Ciecierzycą też? — Zmarszczyłem brwi i miałem ochotę dać samemu sobie w pysk, bo nie wiem jaki urok na mnie rzucił, ale czułem się, jakbym dopiero co się wybudził z kilkutygodniowej hibernacji, czy chuj wie co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz