czwartek, 1 lutego 2018

Wprowadzenie: James [4]

— Będziesz błogosławiony, ale, jak się nie obrazisz, naprawdę wolałbym się najpierw z siostrą zobaczyć, ktoś musi ją w końcu opierdolić. — Zmarszczyłem brwi, bo z poprzedniej wypowiedzi wydedukowałem, że o Heather mu chodzi, ale jednak cóż. Dziewczyna przepadła, zniknęła bez słowa, zostawiając jakąś małą, upierdliwą rankę, która nadal szczypała. — Swoją drogą, Sky pozdrawia i inne pierdoły, Of gdzieś tam ma spakowaną dla ciebie i twojego Dextera ciasto. — Uśmiechnąłem się pod nosem, wspominając dziewczynkę. Tak, zdecydowanie ją uwielbiałem i bardzo chętnie przyjechałbym do niej na ciasto, tylko żeby zobaczyć ten dziecięcy uśmiech i oczy przepełnione ciekawością. — Co, mówię za szybko? — zapytał, podnosząc brew, bo pewnie moja mina mówiła wszystko i nic, czyli "no niby wiem, o co ci chodzi, ale nie do końca i gdzieś się zgubiłem".
Włosy, które opadły na czoło i trochę zasłoniły widok, zagarnąłem do tyłu. Pokręciłem głową i odepchnąłem się od ściany, prostując się przy okazji.
— Nie, nie, spokojnie, daję radę — odpowiedziałem, parskając śmiechem nerwowo. Przewalski, idzie ci doskonale. — Co do twojej siostry, wnioskuję, że chodzi o Heather... Nie ma jej tutaj. Przepadła, zniknęła, zaginęła, nie wiem gdzie, jak i kiedy, ale nie zostawiła śladu ani słowa, no — mruknąłem i westchnąłem, marszcząc czoło — musisz poradzić sobie bez rozmowy z nią, kto wie, może kiedyś stwierdzi, że trzeba wrócić i przynajmniej powiedzieć "hej, co tam u was" — powiedziałem i gdzieś tam wdało się warknięcie, bo jednak byłem troszkę zły. Ale tylko troszeczkę.
Odchrząknąłem, poprawiłem dokumenty w dłoni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis