czwartek, 1 lutego 2018

Wprowadzenie: Izel [0]

Żyłem. Oddychałem. I chyba było dobrze.
Wypadek pozostawił tylko jedną bliznę, na nosie, na szczęście dobrze zagojoną i przysłoniętą przez okulary. Po prostu, biała kreska. Ucałowana już tysiące razy przez Dextera, więc nawet tak bardzo nie przeszkadzała. Nie za duża, nie za mała, przypominała tylko o cholernej klątwie, czymś co kompletnie potrzebne mi nie było, ale cóż. Tego się nie pozbędę, najważniejsze, że nikomu innemu krzywda się nie stała.
Westchnąłem, przeglądając dokumenty nowych uczniów, którzy mieli przybyć do szkoły na dniach i których ktoś powinien wprowadzić. I tym kimś byłem również ja, Foma Dymitr Przewalski, potwór narodu, który nadawał się tylko do eutanazji. Nawet nie zauważyłem, gdy palce same zacisnęły się na kartce papieru, zgniatając ją, a oddech przyspieszył trochę i znowu zacząłem się gubić, a przecież miałem stukać, zawsze stukać i liczyć rytm, bo to pomagało. I to zrobiłem.
Kilkanaście minut, ponownie wszystko było ok, wspomnienia wypadku uwięziłem gdzieś w zakamarkach umysłu i niech tam siedzi, a mi w robocie nie przeszkadza. Wziąłem dokumenty nowej uczennicy do ręki, bardzo ładnej dziewczyny z nieśmiałymi oczętami spoglądającymi ze zdjęcia przyczepionego do kartki. Myślę, że się polubimy, zdecydowanie. I właśnie z takim pozytywnym nastawieniem wyszedłem z pokoju na spotkanie z Izel Carter, fioletowowłosą gwiazdką, która może uczyni ten kolejny dzień trochę szczęśliwszym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis