— Vanilia O'reila. Możecie mi wytłumaczyć co się tu dzieje? — Ukryta gdzieś w kącie pokoju nastolatka, w końcu coś z siebie wydusiła i nawet wychyliła się z bezpiecznej przystani. Nie dziwiłem się, Rowena zagarniała sobą całą przestrzeń, kradła tlen i prawdopodobnie uśmiechała się delikatnie, tym ciepłym uśmiechem, za którym czaiła się fala złości. Czułem ją wręcz idealnie, już nawet chyba czuć nie musiałem, a po prostu wiedziałem, co się dzieje, wyuczony latami spędzonymi z trzydziestodwulatką. — Kim ona jest? — zapytanie skierowała w moją stronę, co widocznie niezbyt uradowało Tate, a ja już wręcz słyszałem w głowie wyimaginowane „Nie ona tylko pani i może skierujesz to pytanie do mnie, co?”. Nieco się zawiodłem, gdy kobieta jednak nie palnęła swoich głupotek, tylko milczała. Najwidoczniej zdążyła się ostatnio nauczyć trzymania jęzora za zębami.
Odwróciłem się w końcu, przodem do nastolatki, bokiem do rówieśniczki, która również zdecydowała się przestawić i teraz wbijała we mnie swoje chłodne spojrzenie odcienia jakiegoś pierwszego lepszego kamulca. W sumie to nawet odczucie jej zerkania było podobne, do rzucania w ciebie skałami.
— Mam do pogadania z szanownym panem profesorkiem — prychnęła, nim zdążyłem otworzyć usta. Wiodąca prym wszeogarniający, kobita zawsze była większym chłopem w tej relacji, niż ja. — Wracając. Czyli to jednak prawda? — Gładko przeskoczyła na inny temat, całkowicie omijając zadane przez nastolatkę pytanie i wlepiła we mnie swoje chłodne spojrzenie.
— Skąd...
— William wszystko mi wygadał, po twoich niesławnych odwiedzinach, swoją drogą, co ci, kurwa jego mać, strzeliło do tego pustego łba? Am, jakim chujem trzeba do cholery jasnej być, żeby ot tak pojawiać się po tylu latach z powodu takiej pierdoły? Myślisz ty czasami? — Firmowa mina srającego kota na płocie, ściągnięcie brwi i karcące spojrzenie kobiety. Wielka Siostra się znalazła. — Wiesz, jak to jest, nie miałam ochoty wierzyć twojemu Słoneczku, ale potem cynk mi od Tera przyszedł i jak zobaczyłam twój rachunek, to sama dostałam palpitacji i złotego strzała na starcie. — W sumie to się cieszyłem, że nie zostałem przywitany otwartą dłonią na policzku. Chociaż pewnie planowała później dopełnić wszelakich formalności. — A was to niby czego uczą w tej szkole? Pierdolone pozyskiwanie eliksiru trostynoglukolowego i cała historia ósmego uniwersum, ale jak przychodzi co do czego, to nie potraficie dostrzec jakichkolwiek sygnałów wskazujących na to, że kogoś coś pierdolnęło, a nawet jak już, to nie wiecie jak mu pomóc. Sram na tego całego Cesarza i cały jego wianuszek „Ministrów”, kurwa dupę mu dwa razy wylizali i mają posadę, największe świnie obstawiły koryto i podziwiajcie paniczów, a ten od edukacji to powinien sam najpierw jakąkolwiek szkołę skończyć. — Przewróciłem oczami. Jednak dalej nie potrafiła zachować kilku uwag dla siebie.
Jak nie skończymy w grobie, to za kratami do końca żywota i trzy dni, tak dla pewności.
W sumie to z nią mógłbym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz