— Jasne, jasne, poczekam — powiedział, uśmiechając się już po raz kolejny, a ja oczywiście uśmiech odwzajemniłem i gdy ten zaczął się właśnie rozgaszczać i rozkładać swoje rzeczy, odwróciłem się na pięcie, by szybko wskoczyć do pokoju samorządu po biały kuralet (Przewalski, błagam, nie zrób wtopy i nie pomyl koloru), kartę atlancką czy mój termos z kawą, bo kto by mi zabronił, czyż nie?
Sprawa załatwiona szybko i sprawnie, bez problemowo, no może zeszło mi się troszkę na szukaniu karty chłopaka, ale to tylko dlatego, że James znowu zostawił porozwalane na wszystkie strony dokumenty z budżetem na biurku! Kawę za to znalazłem najszybciej i, choć niestety już zimna, bo zrobiona jakieś dwie godziny temu, wypiłem z szerokim uśmiechem. Poprawa humoru, sprawne rozgarnięcie sprawy i w końcu zapukałem kilka razy do drzwi, by następnie powoli je uchylić.
— Mam już wszystko, kuralet, kartę atlancką... — oświadczyłem, przywdziewając uśmiech na twarz i podchodząc do chłopaka. — Karta to taka twoja przepustka wszędzie, tym też zapłacisz, lepiej pilnuj, bo nie wyrabiają łatwo, sam tego doświadczyłem — mruknąłem, parskając nerwowym śmiechem i podając mu kartę oraz kuralet. — A na kuralecie rozpiski godzinowe, plan lekcji i mapkę. Sam ogarnąłem, to ty też ogarniesz — dodałem po chwili, przeczesując włosy dłonią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz