Niezdarny, niesforny równie mocno, co jej roztrzepane, złote włosiska, uśmieszek wtargnął na twarz, podobnie jak rumieniec, który tak nagle rozlał się po skórze dziewczyny, nachodząc nawet na uszy i kark. Próbowałem nie parsknąć śmiechem na widok jej reakcji i tylko posyłać jej nieśmiałe, zabawne grymasy, bądź cokolwiek, co by ją z zawstydzonego tonu zdjęło.
— Dziękuję — odparła po dłuższej chwili, nie spuszczając ze mnie wzroku, nawet jeśli gapiła się tylko i wyłącznie kątem oka, dalej nieudolnie chowając się za blond pasmami, albo ciepłym kocykiem, którym dalej się opatulała i dalej marzła. — Też wyznajesz zasadę jeden komplement dziennie to jedna smutna osoba mniej? — spytała nagle, wybuchając raźnym śmiechem, na co uniosłem brwi.
— Pierwsze co o tym słyszę — mruknąłem, bawiąc się końcem rękawiczki, targając go, miętoląc, skubiąc, cokolwiek, co dało się zrobić z tym materiałem. — Wyznaję zasadę, Karma istnieje, ale tak właściwie to ta twoja też brzmi bardzo dobrze, może się do niej zastosuję — parsknąłem, przecierając kark i wracając do zabawy bogu ducha winną rękawiczką. Rozmowy niby lekkie, niby zwykłe, jednakże znacząco ciążące na piersi, dotkliwie się upominające i oczekujące starannie dobranych słów, a naprawdę, na myślenie nie miałem już dzisiaj ochoty. Miałem jednak szczerą nadzieję, że dziewczyna od razu nie czmychnie, przesiadywanie w pokoju w odosobnieniu jakoś średnio mi się widziało. — Pozwolisz, że na chwilkę zajmę się swoimi sprawami, gość się do woli, po prostu muszę po dokańczać kilka rzeczy — rzuciłem, wracając do biurka, do tysięcy notatek, rysunków i jakiś zakurzonych ksiąg, które jakoś się uchowały i skrywały sekrety ciekawsze niż warzenie tutejszych eliksirów miłosnych, czy czegoś na wzdęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz