sobota, 24 lutego 2018

Strach na wróble [X]

W sumie to kiedyś przydałoby się tu posprzątać. Wspomnienia do kilku nocy wstecz, jakieś niedojedzone resztki, czy skarpety robiące za zakładki nie były czymś szczególnie cieszącym oko, ale jeśli mam być szczery, to razem z Kumarem w tym chaosie odnajdowaliśmy się wręcz idealnie.
Chwała, żeśmy trafili w momencie, gdy Hindus w całkowitej ciszy i spokoju, którą był w stanie rozsiewać na kilometry sześcienne, prawdopodobnie szukał inspiracji, albo naturalnej henny po taniości, a nie leżał rozłogiem, mając przy okazji włączone na cały regulator trapy, którymi lubił męczyć uszy wszystkich dookoła.
— Yamir, prawda? — rzucił towarzysz, który najwidoczniej zdążył się już zaaklimatyzować. Pudelek spojrzał na niego tym nieco rozmarzonym, złocistym wzrokiem i tylko kiwnął w moją stronę, gdy uniosłem rękę w geście przywitania. Przyrzekam, gdybyśmy mogli, zaczęlibyśmy wzruszać ramionami z minami „Nie, naprawdę nie wiem, co on tu robi”. — Strach Na Wróble wspominał, że posiadasz dobra materialne o wartości niezmierzonej w hektolitrach szczęścia... — Uniosłem brwi na słowa chłopaka. Strach Na Wróble? Tego jeszcze nie grali. Yamir tylko parsknął pod nosem, a ja już wiedziałem, że szczególnie spodobała mu się nowa szpila. — Ile, czego, za co? — powiedział, zbliżając się do chodzącego metalu szlachetnego. W tym momencie Kumarowi odpowiednia zapadka przeskoczyła, po czym przeleciał go wzrokiem od stóp do głów, by już za chwilę posłać mi pełne oburzenia spojrzenie.
— Nivan, mieliśmy się już w to nie bawić — mruknął oschle, dalej nie spuszczając ze mnie wyjątkowo chłodnych, nawet jak na złoto, oczu.
— Nie narzekaj, trochę wpadnie ci do kieszeni i tyle, co za problem. — Założyłem ręce na piersi, by spotkać się z chwilowym zacięciem płyty, agresywną pracą trybików w głowie chłopaka, widokiem analizy wszystkich możliwych wyjść z tej sytuacji i obliczania prawdopodobieństwa niewypału. Westchnął cicho.
— A czego ci potrzeba?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis