sobota, 24 lutego 2018

Niezapowiedziane spotkania [6]

— Spokojnie, nadążam. — Kąciki ust blondyna powędrowały ku górze. — Muszę cię niestety zmartwić, walca będziemy tańczyć pomiędzy jako rozproszenie, na wejście mamy tradycyjny, anorski. Ale w razie czego polecam się do nauki. — Wstał, skłaniając się teatralnie przede mną i wyciągając dłoń, niczym zaproszenie do tańca. — A za pomoc w organizacji dziękuję, Mińsk oszalał z ogarnianiem tej roboty, zdecydowanie.
Czyli anorski? No tak, w sumie czemu mnie to nie zdziwiło i nie pomyślałam wcześniej. Przecież to było takie logiczne! Biorąc głęboki oddech, podniosłam się z krzesła.
— A więc chyba będę musiała skorzystać i wziąć kilka lekcji. — Na mojej twarzy pojawił się delikatniejszy, ale równie ciepły uśmiech, kiedy kładłam dłoń na dłoni Jamesa. Już nawet nie zwracając uwagi na tę rękawiczkę, o którą kiedyś spytam, ostrożnie ją ścisnęłam. — Bierzmy się zatem do pracy, partnerze. Najpierw papiery i wszystkie formalności, a na koniec coś lżejszego, czyli będziesz musiał nauczyć mnie tańczyć, bo kompletnie nigdy tego nie tańczyłam. A i od razu przepraszam za podeptane stopy. — Parsknęłam śmiechem, spoglądając na stertę papierów.
Od czego by tu zacząć? Na lepsze myślenie [o ile to cokolwiek pomoże] otworzyłam przemyconą paczkę herbatników i od razu wpakowałam go sobie do ust, starając się też za bardzo nie nakruszyć. Wyciągnęłam rękę z opakowaniem ciastek w stronę Jamesa.
— Proponuję załatwić na razie sprawę strojów i omówić z krawcem wszystkie kwestie. Kiedy przyjedzie, zajmie się na spokojnie swoją pracą, a my będziemy na spokojnie ogarniać resztę — zaproponowałam, zerkając kątem oka na blondyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis