Chłopak był dość odkorowany, delikatnie rzecz ujmując. Oczy mu latały, dość szybko, dość nieskładnie, orbitowały w zabójczym tempie i zastanawiałem się, jakim cudem mięśnie mu nadążają. Do tego wszystkiego, co chwila się zatrzymywał, mówił w sposób nietypowy i poruszał się jak paralityk. Zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, czy jest chory psychicznie, naćpany, czy może po prostu jedyny w swoim rodzaju, jak to czasami trzeba określić osoby na kampusie. Tak zdecydowanie, niektóre persony można było opisać mianem „specjalnej troski”. Nie tylko ze względów na ich stan mentalny, ale i fizyczny, jak Yev, który dalej nie zainwestował w folię bąbelkową i dalej włóczył się niemrawo po terenach szkoły, modląc się, żeby go tym razem co nie potrąciło.
— Hej, ostatnie pytanie i obiecuję odwdzięczyć się paczką fajek, ale gdzie tu można skołować towar? Fajki? Cokolwiek? — James nagle wybił mnie z toku myślowego i ponownie zwrócił na siebie moją uwagę. Kroczył kawałek za mną, co chwila przystając i coraz bardziej się oddalając, chociaż teraz starał się zrównać ze mną tempo i wysokość, na której się znajdowaliśmy.
— Najszybciej pójdzie w mieście, ale jak nie chce ci się za bardzo dupy trząchać, to zapraszam do Przewalskiego, zawsze ma jakieś szlugi na zapas. Alkohol najlepiej podwalić od Mińska albo Remusa, a po zielsko, to podobno pojawił się u nas w tym roku jakiś szczególny fan baki, polecam powęszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz