czwartek, 8 lutego 2018

Strach na wróble [6]

Chłopak, bo jednak chłopak, nie do końca jeszcze wyrósł, żebym był w stanie nazwać go mężczyzną. Może nawet należał do osób młodszych ode mnie, kto go tam wie. Czasem przez podróże międzywymiarowe czy pochodne, magiczne niedogodności nie wiedziałem już, w jakich czasach się znajduje, o obecnej dacie czy roku nawet nie wspominając.
W każdym razie wzruszył ramionami, jego niebieskie włosy załomotały pod wpływem wiatru, który rozruszał przy okazji wszystkie gałęzie okolicznych drzew, płosząc kilka ptaków i powodując nieprzyjemne skrzeczenia. Udałem, że wcale po plecach nie przebiegły mi ciarki, nie wzdrygnąłem się, wcale, co to, to nie. 
No, może jednak nie czułem się za bardzo komfortowo, nieco nadal przyćpany, może nawet będąc na zjeździe, w obcym miejscu, na nieznanym terytorium i w dodatku z nieco przerażającym kolegą, od pierwszej znajomości.
— Chodź — mruknął tylko nieskładnie, w sumie to nawet na milczka takiego wyglądał. Anarchista, wyznawca Szatana albo kto go tam wie? Podążyłem za nim, starając się nadążyć, choć nieco zostawałem w tyle, gapiąc się na przypadkowe rzeczy. Cało to miejsce, cały kampus wyglądał dziwacznie, zbitek najróżniejszych stylów architektonicznych, wciąż resztki wiszącej w powietrzu magii budowlanej. I sama atmosfera grozy. 
Swoją drogą, zaczynało mi się kończyć paliwo.
— Hej, ostatnie pytanie i obiecuję odwdzięczyć się paczką fajek — zacząłem, bo w sumie Oakley był raczej zorientowany w temacie — ale gdzie tu można skołować towar? Fajki? Cokolwiek? — spytałem z nadzieją. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis