czwartek, 15 lutego 2018

Śmiech to zdrowie [4]

Speszona blondyneczka zajęła miejsce obok mnie, przesuwając się bardzo, ale to bardzo w moją stronę, jakby bała się hindusa. W sumie to się nie dziwiłem, jego roztrzepany włos, złoty błysk w oku i szeroki uśmiech był w stanie powalić nawet słonia.
— Nie wiem, czy ono pomaga, jeżeli mam być szczera... — mruknęła, zerkając na otwarte okno, a raczej jego zarys przez jakąś tam chmurkę dymu, którego w sumie aż tak dużo nie było. Po prostu nie złapało korytarza powietrznego i nie chciało się ulotnić, czy co to tam. Tak, z pewnością. Odparłem na to jedynie uśmiechem. — Cały pokój jest zadymiony, naprawdę. Nie lepiej schować się gdzieś przy jeziorze? — I już wiedziałem, że chodzące afro nie wytrzyma i tak, jak się spodziewałem, parsknął głośnym śmiechem.
— Tak, żeby ten debil wjebał się do wody, wyśmienity pomysł — odparłem, strzepując peta do popielniczki i na nowo przykładając go do ust.
— Prędzej ciebie — burknął, szczypiąc mnie w nogę, na co zareagowałem najzwyczajniejszym w świecie kopnięciem gówniarza w klatkę piersiową, bo zdecydowanie przesadzał.
— Lepiej otwórz szerzej to okno i nie wypadnij przy okazji — prychnąłem, unosząc się do siedzenia. Wanda siedziała jak na szpilkach, prosto jak drut, z równiutko ułożonymi nóżkami, bo w końcu była damą z wyższych sfer. Dalej nie miałem pojęcia, jakim cudem się dogadywaliśmy. O ile można to było nazwać dogadywaniem się.
Ta relacja była dziwna.
— Coś się stało? — mruknąłem, sadowiąc się nieco za dziewczyną. Wysoka kitka, czerwone usta. Koniecznie chciała dowodzić swojej dojrzałości, a w sumie to nawet tęskniłem za roztrzepaną, dumną Przewalską, która stukała radośnie czółenkami i maniakalnie poprawiała warkocze. Nie, żeby teraz wyglądała źle, bo wyglądała... Oszałamiająco? Ale coś w środku kuło, bo jednak nie chciało się, żeby te dzieciaki dorastały.
Wyciągnięta w moją stronę dłoń opatulona rękawiczką. Przewróciłem oczami i przekazałem skręta bez większych oporów.
— To jak? — spytałem ponownie, nachylając się obok ramienia dziewczyny i zerkając na nią z dołu. — Coś nie tak? Coś ze mną? Coś z nim? Zawsze możemy go wyrzucić.
— Jestem tu — rzucił chłopak, przy okazji sprawiając, że jego twarz zginęła w dymie. Przewróciłem oczami.
— Źle się czujesz? Ktoś ci coś zrobił? Złamane serduszko? Buszka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis