piątek, 16 lutego 2018

Idzie facet do lekarza, a tam Hopecraft [9]

— Hopecraft, myślenie to jedno, działanie to drugie — mruknął, siadając i zakładając koszulkę. Nie mogłem nie przewrócić oczami, bo doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale chwilami nadal znajdowałem się w mojej małej utopii, gdzie do momentu wystąpienia masowego defektu, większość chorób czy problemów zdrowotnych rozwiązywało się w trybie natychmiastowym. Człowiek nie zdążał się zazwyczaj nawet zorientować, że był chory. — Leczyłem się w najnormalniejszym szpitalu w świecie realnym, cholera jasna, miałem osiem lat i tak cudem jest, że w ogóle się na transplantację załapałem, bo mieli ochotę mnie przyczepić do dializ na dobre. Zrobili to, co do nich należało, patrzą, że w sumie to ej nereczka sobie działa, co z tego, że za jakiś czas to wszystko znowu pierdolnie i żyj sobie dalej Oakley, my mamy inne sprawy na głowie. Naprawdę, gdybym mógł i miał okazję, to bym to wszystko jakoś ogarnął, ale życie lubi mi rzucać kłody pod nogi, no i jedyne co mi dali to antybiotyki na trzy tygodnie, nerkozastępcze gówno, dietę i dwa litry wody dziennie. Pierdolę taką politykę, serio. — Kiwnąłem ze zrozumieniem głową.
— Możemy pomyśleć o rozpoczęciu terapii, ale będę potrzebować dodatkowych badań, a na miejscu nie mam sprzętu.— No i raczej powinienem się w kilku kwestiach skonsultować z osobami, które faktycznie mają doświadczenie w schorzeniach tego rodzaju. — Przynieś mi następnym razem wszystkie teczki z twoją dokumentacją medyczną, jeżeli masz w pokoju, chyba że zdałeś je w gabinecie pielęgniarskim? Jak się nazywał do tej pory twój lekarz prowadzący?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis