piątek, 2 lutego 2018

Poszukiwanie zaginionej mutacji [7]

— Nigdy nie wiadomo, wiesz, jeszcze trzy lata temu byłem człowiekiem, a przed dwoma miałem czerwone gały, i metr siedemdziesiąt wzrostu. — Oh, no tak, nie widywałam go za dużo wcześniej, a rok temu mnie jeszcze w ogóle nie było, ale wyobrażałam to sobie. Pewnie bolesne bardzo były te zmiany. Mój uśmiech zmienił się w jeszcze bardziej współczujący. — To ciało zmienia się szybciej, niż facetka od zielarstwa wpisuje cały rząd jedynek. Jeszcze się okaże, że mi kolce i pióra na rękach w tak zwanym międzyczasie wyrosną. — Zaśmiałam się, od razu ganiąc się w myślach za wydanie tak głośnego dźwięku w bibliotece. Z tego, co się orientowałam, zielarstwo nie było raczej niczyim ulubionym przedmiotem. Odrzuciłam włosy do tyłu i wróciłam do spisu treści. Jak pomagać, to porządnie. Wszystko, co przebywa w wodzie i powietrzu, od razu odrzuciłam. Uśmiechnęłam się, gdy poczułam niebieski ogon pukający mnie w ramię. Wampiry też raczej można wykluczyć. Krasnale, niziołki, warto zajrzeć. Raczej nic nie będzie, ale nie mogłam od razu wszystkiego odrzucać na starcie. Odszukałam odpowiednią stronę i zaczęłam czytać.
— A tak właściwie, bo nie pytałam, jaka jest twoja rodzina? W sensie nie tylko, czy niebieska, chociaż to też, ale gdzie mieszkają, czym się zajmują? Może to jakoś pomoże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis