Drugi rok. Nie mogłam uwierzyć, że pierwszy tak szybko zleciał. A jednak. W końcu jednak nie było tak źle. Poznałam trochę ludzi, zintegrowałam się. Wróciłam do szkoły parę dni przed rozpoczęciem szkoły na dobre, żeby mieć czas się znowu zaaklimatyzować. Wakacje spędziłam u rodziny, całe dnie rozmawiając z Zilką i bawiąc się z bratem. Z matką też trochę pogadałam, szczególnie wypytywała mnie jak tam wyniki w nauce i jakie mam oceny. Także przepytała mnie z zaklęć, które jeszcze pamiętam i była bardzo zawiedziona wynikiem. Zdecydowałam więc dla niej trochę popracować nad tym w tym roku.
Gdy dotarłam do szkoły, zaraz po rozpakowaniu walizki, wybrałam się do biblioteki. Po książki, bo jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia i szkoły, i poszukać jakiejś książki z zaklęciami czy innymi pomocami. Nie, żebym myślała, że jakoś dużo znajdę. Zbierałam różne lektury po drodze, to stare, znane, a to nowe, jeszcze przeze mnie nieczytane. W końcu całkiem sporo ich było, a ręce opadały. Podskoczyłam, gdy nagle usłyszałam za sobą głos, no cóż, chyba już zawsze zostanie ten odruch na nagłe dźwięki. Książki prawie wypadły mi z rąk, ale chłopak, do którego głos należał, pomógł mi je złapać.
— Przepraszam? Wiesz może, gdzie znajdę coś o genetyce, historii populacji, starożytnych rasach, albo dziwnych anomaliach? — Zadarłam głowę, by spojrzeć na twarz nieznajomego. Miał niebieską skórę i wesoło merdający ogonek. Złote oczy były z jednej strony podekscytowane nowym rokiem, ale też widniał w nich jakiś smutek. Był tak duży, że nie wiedziałam, jak to się stało, że go wcześniej nie widziałam.
— Cześć — odpowiedziałam z uśmiechem (i lekkimi rumieńcami, bo nie widziałam czy jakiś lok niefortunnie się gdzieś nie zawinął i czy w ogóle wyglądam dobrze, bo jednak rozmawiałam z kimś nieznajomym). — Jeszcze się chyba nie znamy? — zapytałam nieśmiało, bo może już kiedyś gadaliśmy, nie miałam pamięci do ludzi. — Jasne, chodź, poprowadzę cię do półki z książkami naukowymi. W wyborze książki jednak nie pomogę, nie jest to mój najmocniejszy przedmiot. — powiedziałam, powoli ruszając, nie chcąc potknąć się gdzieś po drodze, co miałoby fatalne skutki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz