czwartek, 1 lutego 2018

Czarownicy pies [3]

Nauczyciel mnie centralnie olewał, a ja tylko się na niego patrzyłam. Bo ja naprawdę chciałam mu pomóc, żal mi go było, i no przykro mi, ale taka prawda, nie miał nikogo. No powiedzmy, że Heather się jakoś z nim kręciła, ale jakby to powiedzieć, niezupełnie była w tej chwili dostępna. Spojrzał na mnie kątem oka, a ja głośno westchnęłam.
— Patrz, przyniosłam tu te kartki. Też to zrobiłeś? — spytałam, w nadziei, że teraz, kiedy było to już pytanie, a nie stwierdzenie, nauczyciel mnie raczy darzyć odpowiedzią. Patrzyłam się za okno, nie chcąc go męczyć swoim spojrzeniem. Czekałam, lecz nic nie usłyszałam. Zaczęłam spacerować po sali, układając pędzle tu i tam i wyrzucając brudne szmaty i kawałki papieru do kosza. — Słuchaj, możesz mi też nie odpowiadać, a ja mogę sobie też pójść i z tobą nie rozmawiać —  prychnęłam. — Nawet nie masz ze mną lekcji. Ja chcę ci pomóc. I wiem, że to jest dziwne, jeżeli przychodzi od uczennicy, ale umówmy się, osobą, która bardziej tu potrzebuje pomocy, jesteś ty. I teraz już mi nie zaprzeczysz, tak jak mogłeś do tej pory. — Przekrzywiłam głowę i spojrzałam na niego, mrużąc oczy. — Po prostu powiedz. Nie bój się mówić. Nie będę cię oceniać, przecież nic ci nie zrobię, cokolwiek się stało, działo, nie pójdę tego powiedzieć Mińskowi. A gadanie pomaga przetrawić, przejść przez pewne... rzeczy — powiedziałam, gestykulując rękami. — Proszę, daj mi pomóc — dodałam po chwili, zdobywając się na trochę uprzejmości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis