Czasami miło było posiedzieć z siostrą. Tak po prostu, zwłaszcza gdy dawno się tego nie robiło, zamknąć oczy, uśmiechnąć się i przyciągnąć dziewczynkę do klatki piersiowej, by ta mogła się schować, zniknąć i odpocząć, bo tak dawno tego nie robiła. Bo całe wakacje ganiała, latała i ogarniała, podczas gdy ja najczęściej leżałem w łóżku zbyt wycieńczony, żeby podnieść dłoń lub nawet palec wskazujący, będąc szczerym. Mogłem rozpleść jej włosy, przejechać przez nie ręką, bo tak to lubiła, wprawiając ją w kocie mruczenie. Mogłem zanucić coś cicho, ciesząc się spokojem, bo Dexter totalnie zaginął w alchemicznej, Hopecraft załatwiał własne sprawy, jak zawsze, a ja w końcu uzupełniłem wszystkie pieprzone dokumenty.
I tak właśnie leżeliśmy na moim łóżku, zostawieni przez wszystkich w świętym, ukochanym spokoju, podjadając ciasteczka czekoladowe i pijąc herbatę, bo Wanda wraz z matką kategorycznie zabroniły mi sięgać po kawę, a moja siostra miała tego pilnować i... pilnowała. Więc została czarna herbata z cytryną i cukrem, bo cała reszta dla mnie smakowała jak źle zaparzone siano. Choć nawet to zaparzone w poprawny sposób nie smakowało pewnie dobrze.
Ciszę przerwało pukanie, a mi pozostawało westchnąć i mruknąć króciutkie "proszę", przekręcając się na bok, bo nawet nie chciało mi się wstać i otworzyć drzwi, jak zrobić powinienem był jako w pewnym sensie przedstawiciel uczniów. No cóż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz