Założyłam czerwoną sukienkę, wcale nie dlatego, że chciałam się dla kogoś dzisiaj wystroić. Czerwoną, powiewną, bo był ciepły letni wieczór, z cienkimi ramiączkami krzyżującymi się na plecach. Sięgała mi lekko za połowę uda. Przy każdym obrocie, zakręcie, przepięknie owiewała dookoła mnie, jednak pamiętając, że ma zostać na dole, jak to wiele letnich sukienek często zapominało.
Wybrałam czarne szpilki, wcale nie dlatego, że chciałam się wydać troszku wyższa i sięgać chociaż do ramion pewnego kogoś. W każdy inny wieczór, gdy szłyśmy z Herą do miasta założyłabym wygodne kozaki, lecz nie dzisiaj, dzisiaj było inaczej, dzisiaj założyłam szpilki.
Umalowałam się, wcale nie dlatego, że chciałam dzisiaj wyglądać idealnie i żeby pewien specjalny ktoś zwrócił na mnie uwagę. Nie nałożyłam za dużo makijażu, bo co za dużo, to niezdrowo, jedynie lekko podkreśliłam oczy czarną kreską i wysmarowałam usta czerwoną szminką. No może jeszcze trochę mascary wylądowało na moich rzęsach, ale to już wina Hery! Która jedynie uśmiechała się pod nosem, przyglądając mi się, gdy trzeci raz nakładam szminkę i sprawdzam, czy na pewno nie zahaczyłam o żaden ząb.
W końcu jednak byłam gotowa, czas więc zainteresować się jak tam przygotowania przyjaciółki do tego specjalnego wieczóru, który miałyśmy spędzić w towarzystwie dwóch panów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz