— Cześć. Zośka, nie widziałem cię dawno, gdzieś mi tylko migałaś po korytarzach. Jak ci się żyje dalej w szkole, nikt ci nie dokucza? — zasypał mnie pytaniami, które mignęły mi obok głowy, nie trafiając do mnie. Zośka.
Co ja, na Cesarza, myślałam, przedstawiając się tak. Że będzie tak samo? Że zastąpi niezastąpione osoby w moim życiu?
Podreptałam za chłopakiem do sali i ocknęłam się dopiero, gdy drzwi się za mną zatrzasnęły, a krzesełka podleciały.
— To o co chodzi? — spytał, a ja tylko stałam z otwartymi szeroko oczami. Opanuj się, nie takie przecież widziałaś. Upewniło mnie to jednak w przekonaniu, że przybyłam do właściwej osoby.
— To o co chodzi? — spytał, a ja tylko stałam z otwartymi szeroko oczami. Opanuj się, nie takie przecież widziałaś. Upewniło mnie to jednak w przekonaniu, że przybyłam do właściwej osoby.
— Yyy, właśnie to — powiedziałam nieśmiało, pokazując ręką przed siebie, tam gdzie przed sekundą przeleciało krzesło. Usiadłam, a chłopak zajął miejsce naprzeciwko. — W skrócie, matka mnie zabije, jak po tym roku wrócę do domu z niezmienionymi umiejętnościami czarowania. A powiedzmy, że na lekcjach i w bibliotece niedokładnie jest to, czego szukam — wymamrotałam szybko, oglądając dłonie. — Chcę wiedzieć ile mam mocy, jak ją ćwiczyć, co jestem w stanie zrobić i jak jej używać. Nie wiem czym jesteś, ale wiem, że nie jesteś czarodziejem. Mam jednak nadzieję, że będziesz mógł mi jakoś pomóc. — Spojrzałam z nadzieją na chłopaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz