czwartek, 22 lutego 2018

Co się odwlecze, to nie uciecze [1]

Niech wszyscy, do cholery jasnej się ode mnie odpierdolą i dadzą mi święty spokój. Naprawdę, moi ukochani towarzysze, uwieszanie mi się na dupsku w takich momentach było absolutnie zbędne.
Plotki rosły, nadmuchały się do gargantuicznych rozmiarów, ich bariera robiła się niezwykle cienka, a co za tym idzie, podatna na szkody i mogłem przysiąc, jeszcze chwila i rozpęknie się z hukiem, który mocno odbije się na mojej osobie.
Przewalska też obrzydliwie grała mi na nerwach niewybrednymi przytykami, uśmiechem pod nosem i mruczeniem, czy pisaniem o Hopecrafcie, doskonale wiedząc, co się za tym ciągnie i jak reaguje, bo powiem to chyba w końcu szczerze, nie wiem, czemu, ale moje ciągoty do blondyna i miękkie nogi niepokoiły nawet mnie.
Krótki konflikt zbrojny z nią, jak i z upierdliwym Hindusem został wstrzymany przez krótką wiadomość blondynki i prośbę o złapanie chwilki i pogadanie, bo podobno rozmowa była aktualnie obowiązkowa i zastanawiałem się, co będzie miała mi do powiedzenia i czego będzie ode mnie oczekiwać. Dlatego mimo dość sporych oporów, wywaliłem Kumara z pokoju i czekałem na zielonooką przedstawicielkę płci pięknej, z domu Przewalska, esper z krwi i kości.
Ktoś zapukał do drzwi, a raczej każdy wie, kto zapukał do drzwi, bo aktualnie z moich bliższych lub dalszych znajomych to tylko ona to robiła.
— Hej, wchodź — mruknąłem, gdy otworzyłem już drzwi przed wypięknioną i wypachnioną nastolatką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis