czwartek, 22 lutego 2018

Love Yourself [8]

— To cudowny pomysł — odparła, wysyłając mi niezwykle ładny uśmiech, pokazując delikatnie białe ząbki i mrużąc czekoladowe oczęta. No co innego miałem zrobić, jak zdjąć rumieniec z twarzy i też dostać wyszczerzu? Dziewczyna odwróciła się, wręcz na pięcie i ruszyła w stronę znaną mi mniej lub bardziej, bo przejeżdżałem tędy, ale nie pamiętałem wszystkiego w stu procentach. Ruszyłem wózek jednym, gładkim pchnięciem. — Mam ciastka czekoladowe w pokoju — rzuciła, zerkając pod nogi, co dostrzegłem dopiero w momencie zrównania z nią tempa, co było niezbyt szczególnym wyczynem. Sofia była dość nieśmiała, to wszystko, co mogłem powiedzieć, po tych kilku chwilach znajomości. No i niezwykle urocza, ale przede wszystkim nieśmiała. Tak. — Które piętro? — zapytała, gdy znaleźliśmy się w windzie, gdzie wcisnęła trójeczkę. Szczęściara.
— Nieszczęsne czwarte, sama góra i katorga, niech projektanta tego budynku zwolnią w trybie natychmiastowym. — Westchnąłem ciężko, bo co jak co, ale jeśli winda się popsuje, to skończę z niczym. Ani nie wjadę, ani nie zjadę, więc albo zostanie mi zniesienie na sam dół przez mutanty, albo zrezygnowanie na jakiś czas z zajęć. Powinienem kiedyś podciąć jakieś kabelki w windzie, może wtedy architekt by się opamiętał, a dyrektor zdecydował się na mały remont. — I ciastka czekoladowe powiadasz? Widzę, że wszyscy ubezpieczyli się na cukrową głodówkę. — Parsknąłem śmiechem. Wszyscy oprócz mnie. Cudownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis