— Jest aż tak upierdliwy? — Pokręciłem z niedowierzaniem, bo sądziłem, że ta oczywista oczywistość jest już dziewczynie znana. Jak widać, myliłem się i Nivan ładnie sobie zagrał. — Przepraszam, głupie pytanie, oczywiście, że jest. Ale uwielbiany — dopowiedziała, co już bardziej mi się spodobało, bo rzeczywiście, miała jako taką rację. Uwielbiany był, szczególnie, często bez wzajemności, ale jednak. No, nie licząc wyjątków, w których było na odwrót. — A ja z tobą, jak mogłabym tu pewnie spędzić wieczność, bo jest spokojnie, to na noc nie zostanę, przepraszam — dodała, znowu się śmiejąc i znowu przyprawiając mnie o uśmiech z delikatnymi rumieńcami. Pokiwałem głową i znowu odwróciłem się całym ciałem do dziewczyny.
— Rozumiem, nie naciskam, ale wiesz, drzwi zawsze stoją szerokim otworem, tak na wszelki. — Miałem ochotę strzelić sobie w łeb, kiedy mimowolnie puściłem jej oczko i uśmiechnąłem się, niby zawadiacko, niby zwyczajnie, niby nikt nie wie, o co chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz