Odchrząknął, łapiąc mnie za dłonie, rysując delikatnie kółka na skórze i mi pozostałoby w tym momencie tylko się rozpłynąć, ale nie mogłem, nie teraz, bo dopiero co udało nam się zacząć. Parsknąłem beznadziejnym śmiechem, gdy palcem musnął mój nos, chcąc poprawić okulary. Na moje pytanie pokręcił przecząco głową.
— To był zły pomysł. Wiem, że nie jest dobrze. Wiem, że potrzebujemy czasu. Ale nie umiemy rozmawiać i chyba pora się nauczyć, bo naprawdę zrypaliśmy. Oddalamy się, prawie unikamy, a ja nie wiem dlaczego. Czy to wina... — przerwał na moment, a ja się spiąłem, bo wolałem do tego nie wracać. Choć w końcu wrócić musieliśmy. Ale cała noc przed nami na negocjacje, wszystko w swoim tempie. — Zresztą, po prostu porozmawiajmy, dobrze? — zapytał, a ja westchnąłem, odwróciłem wzrok, ale pokiwałem twierdząco głową, bo miał rację (Dexter miał rację przy tych tematach, niemożliwe).
Odchrząknąłem, spojrzałem w ukochane szmaragdowe oczy i położyłem głowę na oparciu krzesła, obracając cały swój obraz o jakieś dziewięćdziesiąt stopni.
— To... — mruknąłem, marszcząc czoło, bo niby tyle rzeczy mieliśmy do obgadania, ale kiedy przyszło co do czego, to jednak ich brakowało. — Pewnie chciałbyś obgadać mojego byłego, prawda? I musimy pogadać na temat mieszkania, to też, zacząłem szukać jakiejś pracy, pewnie podejmę się w kolejnej klasie, ale no... — przerwałem, bo chyba trochę popłynąłem, a nie miałem prowadzić monologu, a dialog.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz