niedziela, 28 stycznia 2018

Tylko rozmowa może nas uratować [8]

— Zgoda faktycznie była obustronna czy została wymuszona? — warknął.
O nie, nie, ta rozmowa szła w złym kierunku, bardzo złym i zdecydowanie mi się to nie podobało, bo łapanie się za słówka rzeczą dobrą nie było, a tym bardziej robienie tego z Dexterem, bo skończyłoby się w końcu na rozerwaniu tętnic szyjnych i tym podobnym ekscesom. Westchnąłem, przewróciłem oczami i zacisnąłem dłoń na oparciu krzesła.
— Dexter, do jasnej cholery, miałem jakieś szesnaście lat, aktualnie mam dwadzieścia, mam ci może jeszcze opowiedzieć wszystko co do słowa, każdy szczegół, ile stopni było na dworze? — zapytałem chłodno, wpatrując się w równie chłodne, szmaragdowe oczy. — Wiem, że była moja zgoda. Wiem, że nie zostałem zgwałcony. Tyle. — Zakończyłem swoją jakże długą wypowiedź, podnosząc się gwałtownie z krzesła i podchodząc do okna, by tylko nie patrzeć na jego twarz. Kto wie, może po prostu odreagowałem w ten sposób jakieś obrzydzenie do siebie. Lub do tego, co się stało.
Dłonie włożyłem w kieszenie spodni i wcale nie stukałem tam o swoje nogi palcem wskazującym.
— Zresztą, kurwa, dlaczego zawsze gadamy o mnie? — zapytałem nagle, przerywając przy tym niezręczną ciszę. — Gdybyś chciał to prawdopodobnie napisałbyś o mnie całą serię książek, bibliografię na spokojnie, a ja, kurwa — przerwałem, odwracając się i opierając o parapet — na dobrą sprawę nie wiem o tobie nic. Trzy lata, kurwa, trzy lata Dexter. Kim ty w ogóle jesteś? — Westchnąłem i ponownie odwróciłem wzrok zirytowany, bardzo zirytowany.
Bo może to wszystko wynikało z mojej winy, a to warczenie na chłopaka było bezsensowne. Bo może ja mu to wszystko podawałem na tacy, zostałem otwartą księgą wepchaną prosto w jego dłonie, kto wie, za szybko zaufałem?
— Znowu mam koszmary — szepnąłem, w końcu się odwracając i gwałtownie zmieniając swoje nastawienie. Usiadłem na krześle. — Nie chciałbyś może wpaść do mnie w te wakacje? Wiesz, poznałbyś rodzinę i takie sprawy.
Trzy lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis