— Nie wiem, czy wylizywanie surowych jajek, mąki i czekolady w nocy to dobry pomysł... — powiedział, wstawiając formę muffinkową pełną czekoladowej masy do piekarnika. — Ale... Niech ci będzie, tylko nie przychodź do mnie później z jękami i stękami. — Uśmiechnęłam się szeroko, biorąc do ręki miskę i powoli zaczęłam wyskrobywać zawartość łyżką. Zamruczałam zadowolona, co z tego, że będzie mnie potem bolał brzuch. Wylizałam jeszcze łyżkę, po czym umyłam wszystko w zlewie.
— Dziękuję — powiedziałam, skończywszy wycierać naczynie ścierką. Wytarłam ręce, odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka opartego o blat, z założonymi na siebie rękami i przymkniętymi oczami. Podeszłam do Fomy, przypatrując się twarzy, przykrytej jasnymi lokami. — Wyglądasz na zmęczonego — stwierdziłam, przekrzywiając lekko głowę. — Chodź, powinniśmy wrócić do akademika. — Chłopak otworzył oczy i jakby otrzepał się ze zmęczenia.
— Idź beze mnie, ja jeszcze chwilę tu zostanę — powiedział, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Nie byliśmy tutaj, żeby się nawzajem wychowywać, więc nie będę mu również prawiła kazań o chodzeniu spać o odpowiedniej porze.
— Dobranoc — powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z kuchni. Szybko czmychnęłam z powrotem do pokoju, gdzie od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam, zanim moja głowa dotknęła poduszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz