Spojrzała na mnie, a po chwili opuściła wzrok na ciemny tomik, który trzymała w delikatnych dłoniach. Uśmiechnąłem się, kręcąc głową.
— Nie wiem, mówiłeś, że będą smęty, ale nie spodziewałam się tego. Po prostu strasznie smutne są — stwierdziła, po czym przerwała na chwilę, by pociągnąć nosem. Katar? — Zastanawiałam się, czy wiesz coś więcej o jej życiu. Czy było tak samo smutne jak jej wiersze? — zapytała, spoglądając na mnie ciemnymi oczami. — Nie robiło jej się smutno przez pisanie tego? Bo mi się robi od samego czytania — mruknęła, po czym uciekła wzrokiem, by spojrzeć przez okno, a mi nie pozostało nic innego, jak parsknąć nerwowym śmiechem i podrapać się po głowie w dosyć dużym zakłopotaniu.
— Powiem tak... — mruknąłem, zastanawiając się, jak dobrze przekazać informacje dziewczynie. Bo rzeczy te... były interesujące, ale dla niektórych wręcz oburzające, nie wiadomo z jakich powodów. — Nawet nie wiadomo, czy Kobrova była Kobrovą, to przydomek nadany przez jakieś tam stowarzyszenie, nieważne. Dążąc do sedna, znaleźli jakiś dziennik w opuszczonej wiosce na Syberii, przeczytali, okazało się, że to wiersze i całkiem dobre, no więc ładnie wszystko oprawili, przygotowali i opublikowali — odpowiedziałem na jej pytanie, odchrząkując tuż po tym. — No więc, no... Możemy tylko się domyślać i mieć nadzieję, że takiego strasznego życia nie miała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz