środa, 17 stycznia 2018

Czarny jak wiersze Kobrovej i włosy Dextera [X]

— Doceniam twoją propozycję, ale podziękuję. Nie lubię herbaty. — Wytrzeszczyłam oczy. Bo jak to tak? Nie lubić herbaty? Pewnie jeszcze był zwolennikiem kawy. Prychnęłam. Kawa jest niedobra. — Zresztą z niektórymi sprawami trzeba radzić sobie samemu, zwłaszcza jeżeli są dosyć... prywatne. — Wstał i podszedł do okna, a ja spojrzałam w podłogę.  — Ale jeszcze raz, dziękuję za propozycję.  — Oparł się o parapet i spojrzał na mnie z góry, przez co poczułam się jeszcze bardziej niekomfortowo. Nie wiem czemu, ale czułam się już niepotrzebna, niechciana. Zadałam swoje pytanie, temat się wyczerpał, to mogę już iść. Nikt mnie nie wyganiał, a mimo to miałam wrażenie, że już chłopakowi przeszkadzam. Że on by już chciał zostać, sam, odsapnąć, odetchnąć, zanim wróci Dexter.
— No to, ee, ja już będę szła — powiedziałam cicho, a raczej mruknęłam. Chłopak pewnie nawet nie usłyszałm co powiedziałam, więc powtórzyłam głośniej. — Wracam do pokoju, miłego wieczoru. — Wstałam, dalej kurczowo trzymając w ręce tomik. Odeszłam w stronę drzwi, ale po drodze jeszcze się obróciłam. — Będzie dobrze. Zawsze będzie. — Uśmiechnęłam się, po czym wybiegłam wyszłam z pokoju, czując na plecach spojrzenie Fomy.
Bo ile czasu można spędzać w towarzystwie innych bez przerwy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis