Delikatnie zapukałam w drzwi. Bardzo delikatnie, bo w końcu nie chcę nikogo przestraszyć. Albo przeszkadzać. Generalnie miałam zasadę niepukania w czyjeś drzwi, jeżeli nie groziło ryzyko śmierci. No bo po co? Jak ludzie chcą spotkać innych to to robią, idą na stołówkę czy gdzieś. No ale musiałam. Może nie musiałam, ale chciałam, no, czyli tak jakby musiałam. Spojrzałam na tomik wierszy w ręku. Właśnie po to tu przyszłam, żeby porozmawiać o nim z Fomą. Bo jakieś dziwne te wiersze Kobrovej były. Chciałam się zapytać, czy wie coś więcej o niej, jej życiu i twórczościach i czemu była taka smutna. Bo jeżeli jej życie było takie jak jej wiersze to straszne. Bo nikt nie zasługuje na takie życie, nawet najwredniejsi ludzie.
Zebrałam w sobie całą odwagę jaką miałam, i już podniosłam rękę do drzwi by zapukać głośniej, drzwi się otworzyły, uderzając mnie przy okazji w nos, a ze środka wybiegł chłopak. Wysoki, czarne włosy i ciemnozielone oczy.
— Czy wiesz, może gdzie jest Fo... — zaczęłam szybko, lecz równie szybko zamknęłam buzię, ponieważ chłopak pobiegł dalej, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Potarłam ręką obolałe miejsce na nosie. Oby się nie zrobił guz, będzie wyglądał strasznie. Zajrzałam powoli do pokoju — Foma? — zapytałam cicho, przeciągając delikatnie ostatnią głoskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz