— Wszystko i nic. — Wtuliła się we mnie z cichym westchnięciem na ustach, luźnymi ramionami i dziwnym ciężarem na duszy, który o dziwo był wyczuwalny nawet dla mnie. — Sama nie wiem, może po prostu gorszy dzień, każdemu się zdarza, prawda? — Schowała twarz w mojej piersi, mruczała coś niezrozumiale, a mi zostało ją objąć i zacząć pocierać delikatnie plecy dziewczyny. Przytuliłem policzek do jej skroni, nie zaprzestając przejeżdżania dłońmi po ciele nastolatki, która z minuty na minutę rozpływała się coraz bardziej, a ja odnosiłem paskudne wrażenie, że zaczynam trzymać ducha, który, tak czy siak zniknie i nigdy nie wróci w moje objęcia, zostawiając mnie i to wszystko na pastwę losu.
Komplikowało się. Absolutnie każdy aspekt mojego życia się komplikował, zaczynając na tym, że ojciec postanowił się odezwać, przez świadomość potrzeby wykonania kolejnych badań, kończąc na Wandzi, która znajdowała się w jeszcze większej kropce niż ja, nawet mówić o tym nie musiała, to się po prostu czuło.
— A co tam u ciebie? Też zostałeś złapany przez dziwną melancholię, która unosi się dla niektórych w powietrzu? — Spoglądnęliśmy na siebie. Ja ze ściągniętymi brwiami, ona z bardzo widocznym smutkiem w oczach, z pewnego rodzaju zrezygnowaniem.
Odgarnąłem pojedynczy kosmyk z jej twarzy, bo zawieruszył się tak, jak zawsze, zresztą. Stukała palcami o moje ramię.
— Nie. Chyba nie, wyjątkowo. — Ugładziłem kciukiem policzek dziewczyny, bledszy niż zwykle, chociaż ostatnio z jej zdrowiem raczej wszystko było dobrze. — Jest dobrze, ogólnie rzecz ujmując. — Uśmiechnąłem się delikatnie. — Chcesz się przejść? Spacer do altanki, ładna pogoda, świeże powietrze. Dobrze ci zrobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz