sobota, 13 stycznia 2018

Herbatoholik na odwyku [5]

Przypominała zachowaniem dzikie zwierzę, które zostało wrzucone do ciasnej klatki z nieproszonym towarzyszem. Jakby przyparta do ściany, narażona na niebezpieczeństwo, rozjuszana coraz to nowymi atrakcjami, które wcale nie przypadały jej do gustu.
— To cudownie, najważniejsze byś się dobrze czuła — odezwała się jednak, opierając o stół i odpływając myślami. Oczy jej zmętniały, zerkały przeze mnie. Śniła na jawie, zniknęła na chwilę, oddała do użytku jedynie ciało, puste pudełko, marionetkę, którą równie dobrze mogłabym wziąć pod pachę i wynieść bez większych problemów.
Lśnienie powróciło, agresywnie zamrugała, zerknęła na mnie.
— Skąd właściwie pochodzisz, Renee? Masz rodzeństwo? Czym się interesujesz? — No i masz babo placek, chciałaś, żeby się odezwała, to się odzywa, teraz szukaj wymówek i nawet uciekać nie próbuj.
Cholera jasna, że zawsze mnie pytają o te pierdoły, no czym ja wam zawiniłam, do cholery jasnej, że przywracacie mnie pamięcią do tej sekty i jeszcze na domiar złego zawsze pytają, czy przypadkiem czegoś w życiu nie robię i czy się tym nie podzielę.
A idźcie państwo w cholerę jasną!
Odłożyłam szklankę i poprawiłam pierścionek na środkowym palcu, bo przekrzywił się za bardzo w lewą stronę.
— Katownia, starsza siostra, wymierzanie sprawiedliwości i zgniatanie zielsk w alchemicznej, błagam cię, nie każ mi mówić więcej, to i tak dużo mnie kosztowało. — Obróciłam szklankę, która najwidoczniej stała się głównym ośrodkiem skupiania mojej uwagi. Jedzenie było mdłe, dziewczyna mnie niepokoiła, a majaczący w oddali jeleniołak, który prawie rogiem szybę wybił, też jakoś specjalnie mnie nie porywał. — A ty? Pelagonijo? — Niepewność w moim głosie była zgubna, co poradzić, że nazwa kwiatu bardzo chciała wybrnąć z mojego gardła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis