— Mówisz serio? — Ściągnął brwi, gdy odsunął się ode mnie, a w błękitnych oczkach zauważyłam błysk zdziwienia. I niedowierzania, no bo jak to tak, grzeczna nastolatka zaprasza do siebie na noc chłopaka starszego o dwa lata?
— Serio — odparłam z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Tak, zdecydowanie chciałam, żeby przyszedł.
— Ale że serio—serio? — zapytał po raz kolejny, a ja prychnęłam. Bo ile można się pytać? Pokręciłam głową.
— Ale że serio—serio, Niv — odpowiedziałam, przewracając przy tym oczami, a on rzucił się na mnie, porwał w objęcia, szeptał słodkie słówka do ucha, mruczał, piszczał (no może przesadziłam), ale zdecydowanie się cieszył. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, klepiąc go po plecach.
— Uwielbiam cię, Wandzia, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam — oświadczył, a ja w odpowiedzi parsknęłam śmiechem. I wcale się już nie dusiłam. Wcale. — Uwielbiam. Jeszcze dzisiaj się przybłąkam. Wezmę ziemniaczany szajs. Żelki. Batoniki. Laptopa. Wszystko.
Odsunęłam się od chłopaka, wyślizgnęłam się z ciepłych ramionam, uciekłam od słodkich słówek, ale żeby cukru nie było za mało, stanęłam na palcach i dałam chłopakowi całusa w policzek. Bo mogłam. Bo chciałam.
— Uwielbiam ciebie, Niv — wymruczałam, odwracając się na pięcie. — Podzielę się nawet z tobą prażynkami krewetkowymi na czarną godzinę. To... Do zobaczenia! — pożegnałam się z nim i po raz ostatni na niego spoglądając, puściłam mu oczko, stukając przy tym obcasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz