poniedziałek, 1 stycznia 2018

Od dziś jesteśmy kaczkami. Tfu! Znaczy się promyczkami. [0]

Definitywnie mi odbijało. Znaczy się, mocniej niż zazwyczaj i na razie zwalałam to na dwie rzeczy. Niski poziom cukru i wiosnę.
Wiosna, bo jak dziecko zaczęłam się ekscytować i kupiłam z trzy doniczki, by zaraz w nich zasadzić nasiona od dziadka. Dwie powoli rosły, trzecia prawie zgarnęła dla siebie cały parapet, już w najlepsze kwitnąc. W pewien sposób mnie ratowała i chyba była kolejnym powodem mojego małego szaleństwa, ale to później.
Zakaz cukru wprowadzony przez Mińska na początku sprawił, że zaczęłam się martwić jedną rzeczą. Czym ja będę, na Cesarza, słodzić herbatę? Niby miałam trochę cukru, ale szybko się skończył. Miód też. I dalej piłam herbatę, ale ten nieszczęsny cukier spadał.  Właściwie dzięki temu wróciłam do swojego nawyku z dzieciństwa, gdzie z kwiatka [yup, doniczka numer trzy] "wypijałam" nektar. Polecam, lepsze i zdrowsze niż papierosy.
...
Dobra, co za dużo, to jednak niezdrowo i chyba potrzebowałam zwykłej czekolady, by się trochę ogarnąć. Zdecydowanie.
— Hortensjo, idziesz ze mną do miasta nażreć się cukru?!
No co? Sama nie pójdę.
XxX
Poprawiłam jaskrawo żółtą koszulkę i związałam Amigo, który ze względu na ciepłą pogodę znowu był owinięty wokół mojego pasa, w kokardkę. W ustach, pomimo mojego wewnętrznego karcenia samej siebie, miałam kwiatka, który ani trochę nie przeszkadzał mi w szerokim uśmiechu.
— Więc do której cukierni idziemy? — spytałam, wyciągnąwszy różowego kwiatka z ust, czując jak gorzko-słodki smak na języku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis