sobota, 6 stycznia 2018

12/10 [16]

Szczupłe, długie palce pogładziły moją skórę, chęć mruknięcia wypełniła ciało, ale sam dźwięk nie zdecydował się na ucieczkę spomiędzy warg. Gdy ponownie na nią spojrzałem, bo odjęła dłoń, uśmiechała się szeroko, a jej mina wręcz wrzeszczała o to, żebym powiedział o co mi tak właściwie biega.
— Niv, ale na pewno, prawda? — Machała ręką, pożerała prażynki, które spróbowałem, ale jak mam być szczery, to mi nie posmakowały. Jej oczy uważnie mnie obserwowały, czułem się, jakby rozbierała mnie wzrokiem, ba, nawet ze skóry obdzierała. — Niv, Nivan, Dywan, przede mną nic nie ukryjesz, coś się stało, dzieje, ktoś coś ci zrobił? No mów, mów, nie uciekaj wzrokiem, przecież ja ci krzywdy nie zrobię, a mogę za to pomóc. Chyba dobra okazja, czy nie? — Twarz kilka milimetrów od mojej, lekki oddech dziewczyny na moich ustach i te oczy, te piekielnie piękne oczy.
— Nivan Dywan? Serio? — prychnąłem cicho, unosząc brwi. Chciałem spojrzeć na nią z ledwo widoczną kpiną, ale patrząc na odległość, jaka nas dzieliła, to nawet nie zwróciłaby na to uwagi. Ba, nawet by nie mogła. Jednakże w jej oczach zabłysnął dobrze widoczny uśmiech. — Nic się nie stało, Wandaleno, naprawdę — Oparłem swoje czoło o jej i przymknąłem oczy. — Nic się nie stało, jest dobrze. Jest bardzo dobrze — powtórzyłem, mrucząc cicho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis