niedziela, 3 grudnia 2017

Wprowadzenie: Anders [4]

Uścisnął moją dłoń, wcześniej przekładając swoje dosyć potężne bagaże do jednej ręki. Uścisk lekki, pewnie obawiał się, że zaraz go ugryzę. No cóż, co poradzę, pozostało mi się tylko uśmiechnąć i dalej emanować dobrą energią. Bo w końcu tak powinno być?
— Ty-tylko jeszcze... Czy mogę gdzieś jeszcze zostawić te wszystkie torby? — zapytał cicho, bardzo cicho, wręcz ledwo go usłyszałem. Głos troszkę drżał, wzrok opuścił na własne stopy, czarne włosy przysłoniły mi ciemne oczy.
— Tak, tak, oczywiście, zaraz zaprowadzę ciebie do pokoju, przekażę wszystkie rzeczy i przy tym opowiem o miejscach w naszej szkole — oświadczyłem, prostując się.
Wziąłem od chłopaka jego bagaże i, tak, trzeba przyznać, były ciężkie, więc nie dziwiłem się, że chciał je gdzieś położyć. Weszliśmy do akademika i zaczęła się typowa formułka. Sekretariat i sala do nauki na parterze, do sekretariatu tylko z czekoladą, bo inaczej sekretarka zje za zawracanie głowy, biblioteka w czerwonym budynku, uważać i nie chodzić samemu, bo ducha dalej się nie pozbyto (i nie zapowiadało się, że wkrótce uda się go uspokoić), stołówka w drugim budynku, jak się ładnie uśmiechnie, to i kucharka da coś dobrego, a pokój samorządu na samej górze, tam wskakiwać, gdyby coś się strasznego działo.
W końcu udało się nam dojść do pokoju na pierwszym piętrze, a ja mogłem odpuścić kręgosłupowi i postawić torby na ziemi.
— Jakieś pytania? Specjalne życzenia?— zapytałem, prostując się i krzywiąc troszkę, bo jednak plecy bolały. Tak jak lewa noga. Podałem Andersowi kuralet i kartę atlancką. — Na tym urządzonku znajdziesz swój plan lekcji i rozpiskę wszelakich wydarzeń, godziny posiłków i tak dalej... A karty nie gub, bo to dzięki temu będziesz mógł płacić. A jakbyś już zgubił, zepsuł, czy zrobił cokolwiek innego, to zgłoś się do samorządu, załatwimy to ładnymi uśmiechami. No, to tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis