środa, 20 grudnia 2017

Pan do wynajęcia [9]

Chłopak się cieszył. Nie żebym się nie spodziewał, że wkurkowanie ludzi daje mu prawdziwą satysfakcję i nadaje cel jego marnej egzystencji, ale powoli zaczynałem się orientować, że na świecie są trzy typy ludzi. Normalni, psychole i Nivan Oakley. Jakoś nie potrafiłem się przemóc, żeby stało się to dla mnie problemem, smarkacz miał dziwną zdolność zjednywania sobie ludzi. Owszem, zachowywał się apodyktycznie jak burżuj, w dodatku nadmiernie emanował seksualnością na kilometry sześcienne oraz drwił ze wszystkich wartości czy powszechnych norm kulturowych.
A mimo tego nie mogłem przestać się uśmiechać, co za zaklęcie musiał rzucać tymi swoimi oczami?
— Black Devilsy, jak nie, to jakieś mocne, byle nie były ruskie. — Skinąłem ze zrozumieniem głową, wygląda na to, że czeka mnie szybka wyprawa do miasta po najpotrzebniejsze zakupy. I dobry alkohol, bo skoro już mieliśmy wchodzić w coś takiego, to zdecydowanie potrzebowałem kieliszka jako trzeciego kompana do zabawy. — Dzisiaj wieczór, stoi. Jakieś szczególne prośby, życzenia, skryte marzenia? — Odsunąłem się nieco, nie czując się aż tak komfortowo przy chłopaku, który pochylił się do przodu. Westchnąłem z rezygnacją, zastanawiając się, skąd u niego ta naturalna kokieteryjność, pewność siebie. Owszem, był ładny, ale w dużej mierze kobiecy, co raczej powinno przysparzać mu więcej problemów niż pochwał.
— Do wieczora, James. — Przewróciłem oczami, słysząc, jak mówi do mnie po imieniu. Ostatecznie nie było to nic wielkiego, większość osób od razu przechodziła na "James" bez chociażby pytania się o zgodę, ale w ustach człowieka, który do tej pory wyznawał jedynie mojego nazwiska, zresztą i tak fałszywego, jak cała ta tożsamościowa otoczka, brzmiało ono nieco inaczej. Dziwniej. 
Dlatego parę godzin później czekałem na chłopaka z butelką dobrej wódki, którą miła ekspedientka polecała zasadą życia i śmierci, że tego trzeba spróbować choć raz przed kopnięciem w kalendarz, a w kieszeni trzymałem zamkniętą paczkę Black Devilsów. 
— Cześć, wchodź. — Zaprosiłem chłopaka do środa, otwierając szeroko drzwi i wciskając mu w ręce zapłatę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis