środa, 20 grudnia 2017

Gdzie jest Gienio? [7]

— Nawet jakbyś ten typ miała, to bym nie brał — warknął i choć to wszystko to były żarty, to zabolało, poczułam jego złość. On przygarbił się mocniej, wzrokiem uciekł przed siebie, a ja skuliłam się, przestraszona spojrzałam na buty, a uśmiech z twarzy znikł. Bo przecież przed chwilką było cudownie, wesoło, tak, jak powinno po prostu być. — Żyję, jak widać. Podpadłem, nie podpadłem, gorsze jest chyba to, że zjebał mi łatwy seks — dodał po chwili, a ja pokiwałam głową.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
— Witam w moim królestwie — oświadczył bez żadnych, ale to żadnych emocji, a ja drgnęłam. Bo w końcu przecież tylko żartowałam i on to wiedział. Otworzył drzwi, w których następnie mnie przepuścił. Weszłam do pokoju z opuszczonym wzrokiem. — Jestem wystarczająco szarmancki i dżentelmeński, czy może nie zadowalam szlacheckich czterech liter? — zapytał, zamykając trzaskając drzwiami. A ja tylko drgnęłam.
Podszedł do szafki, wziął latarkę i ukucnął przy łóżku w ciszy.
A ja stanęłam pod ścianą bez słowa, po czym zajęłam się rozglądaniem po pokoju. Nic nie mówiąc, bo w końcu mogłam powiedzieć jedno słowo za dużo. Wzięłam w końcu oddech, westchnęłam, uspokoiłam się, bo wkurzył się tylko na chwilę, prawda?
— Niv... — mruknęłam, podchodząc do niego i kładąc delikatnie dłoń na ramieniu chłopaka. — Przepraszam, nie o to mi chodziło, chciałam zażartować, a nie ciebie osądzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis