wtorek, 19 grudnia 2017

Pan do wynajęcia [8]

— Jaka marka? Wieczorem ci pasuje? Przyjdź do pokoju samorządu, Dexter z Fomą późno wrócą, więc będziemy mogli wszystko ugadać i ładnie zacząć teatrzyk. — Słysząc słowa chłopaka, nie mogłem powstrzymać lisiego uśmiechu, szczerego, przesiąkniętego ekscytacją na wieść o nadchodzącej akcji, która zapowiadała się niezwykle ciekawie. Ja, Hopecraft i teatrzyk dla wkurwienia szkolnych gołąbeczków było istną muzyką dla moich uszu, symfonią, kompozycją idealną, do której nie śmiałem się przyczepić.
— Black Devilsy, jak nie, to jakieś mocne, byle nie były ruskie — odparłem, zdejmując z twarzy uśmiech i powoli zsuwając się z ławki. Wyglądało na to, że nasza rozmowa dobiegała końca, wszystkie sprawy zostały ustalone. — Dzisiaj wieczór, stoi. Jakieś szczególne prośby, życzenia, skryte marzenia? — Wcisnąłem dłonie do kieszeni, przeniosłem ciężar na prawą nogę i przechyliłem delikatnie głowę, zachowując się jak gówniarzeria z typowego filmu dla nastolatków. W sumie idealnie się nadawałem, no bo hej, to ten złodupiec, ten, przez duże ten. Tak, najbardziej złodupna rzecz, jaką uczyniłem, to wlanie pierw mleka, a potem wsypanie płatków, zasługiwałem na jakąś nagrodę za bycie największym zwyrolem tego stulecia.
W odpowiedzi otrzymałem jedynie nieco zrezygnowany wzrok i westchnięcie, to mi wystarczyło, aby cicho parsknąć śmiechem. Przyznać musiałem, iż Hopecraft momentami był nawet uroczy.
— Do wieczora, James. — Mamy progres.
Nosiło mnie, gdy pukałem do drzwi, za którymi czaił się pokój tutejszej władzy samorządowej. Dostawałem istnej korby, policzki bolały od delikatnego uśmiechania się pod nosem, a głowa zaprogramowana była na zdanie "Teatrzyk z Hopecraftem".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis