— Zapalić. No i napić się. — Skinąłem ze zrozumieniem głową, rozglądając się za jakimiś kieliszkami, ale w zasięgu mojego wzroku znalazły się wyłącznie małe szklanki, które szybko porwałem w ręce i zaprowadziłem chłopaka do łazienki. Doskonale rozumiałem potrzebę upicia się, po moich refleksjach sam tego potrzebowałem. Po prostu, borze, kiedy moje życie dotarło do tego punktu? Co się stało z tym moim całym zainteresowaniem historią, podróżami, opisywaniem innych kultur? Kiedy zakręciłem się za bardzo wobec tej dwójki dzieciaków, które przyszło mi praktycznie wychowywać w Nervill? Kiedy zrezygnowałem dla całego mojego planu i uznałem, że sugestia tej starej baby, żeby zostać na miejscu, była wystarczająco mocna, żeby mnie usadzić na paręnaście lat?
— Ja pierdolę. — Zaśmiał się chłopak. — Mam nadzieję, że jesteś gotowy na istną symfonię dla twych biednych, zmarnowanych zgiełkiem korytarzy, uszu. — Omójborze, ten uśmiech. Ten uśmiech, dla którego damska część tej szkoły byłaby się gotowa pozabijać.
— Tak dla przypomnienia, taką samą muzykę Foma z Dexterem puszczają mi pięć na siedem nocy w tygodniu — zauważyłem, ale mój głos nieco ochrypł. Odchrząknąłem dla niepoznaki, zastanawiając się, czy Nivan będzie potrzebował pomocy. Może później, na razie zdecydowanie potrzebowałem wypić. Złapałem za szklankę, nalałem wódki i wypiłem na raz, zastanawiając się, jak dawno tego również nie robiłem. Co się z tobą dzieje, James.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz