sobota, 23 grudnia 2017

Gówniarz nie zaliczy [10]

Chłopak upił odrobinę alkoholu, ale nie musiałem być znawcą, żeby zauważyć lekki grymas na jego twarzy. Wzruszyłem ramionami i zacmokałem z drwiną. Młodzież i smarkateria zdawała się mieć z roku na rok coraz gorsze gusta. Z jednej strony mogłem to zrozumieć, sam pamiętałem wczesne lata na studiach, gdzie radośnie kwitł handel wymienny i głównymi towarami było jedzenie oraz najtańszy alkohol. Piwo troli, które zdawało się mieć zbawienny wpływ na głupich nastolatków oraz krasnoludzka "wódka", czyli spirytus zmieszany z czymkolwiek w proporcji 99/1. Nic tak nie kopało, nawet pędzony ukradkiem przez gawiedź studencką bimber za kasę dyrektora. 
Rozstaliśmy się w ciszy, a ja przez kilka kolejnych dni zajmowałem się dalszą papierologią. Wyjaśniłem potrzebę organizacji tego rodzaju zajęć Cesarzowi, który ochoczo przekonał do pomysłu swoją radę ministrów, więc sam mogłem tylko popukać się w czoło. Człowiek, który w sumie rządził nami wszystkimi, powoli zaczynał mnie przerażać. A właściwie jego nieogarnięcie, stany depresyjne i wszystkie pochodne składniki, które sprawiały, że przechodziły mnie ciarki, gdy spoglądałem na jego trzęsące się dłonie czy podkrążone oczy. 
Otwarcie plotkowano o problemach wychowawczych z młodszymi członkami rodziny królewskiej czy tabunie kobiet, które najwyraźniej pomyślały, że droga do korony wiedzie przez cesarskie łóżko. Nic bardziej mylnego. 
I właśnie wtedy, pomiędzy jednym podpisem na akcie notarialnym a drugim, wpadł Oakley.
Przewróciłem oczami, czytając papiery. 
— Jaki masz plan na pierwsze zajęcia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis