Uśmiech chłopaka był nieco przygasły, ale jego właściciel rozpromienił się bardziej, gdy dostał do ręki papierosy. Nie mogłem się delikatnie nie skrzywić przy tym, zapach dymu papierosowego nie należał do moich ulubionych, choć zdarzyło mi się parokrotnie zapalić w gorszych momentach, wbrew pozorom odrobina trucizny była bardzo odprężająca.
— Hej, dzięki, myślałem, że ich ni znajdziesz, rzadko kiedy bywają w tutejszych sklepach — odparł szybko, wchodząc nieco głębiej.
— No, to ten... — Chrząknął cicho i schował paczkę do tylnej kieszeni spodni. Zamknąłem drzwi, zastanawiając się, kiedy przestał być taki wygadany. Kto by pomyślał, że paczka fajek może tak łatwo zamknąć jego, wiecznie nadającą na falach anormalnych dla większości ludzi, jadaczkę. — Jaki mamy plan działania? — Za to już ten szalony błysk w oku odpowiadał mi o wiele bardziej.
— Rozgość się na razie, usiądź, gdzie ci wygodnie. — Machnąłem dłonią. — Przepraszam za drobny burdel w pokoju, niepoogarniane mamy. — Przywołałem pstryknięciem krzesło, usiadłem i skrzyżowałem ręce na oparciu. — Szczerze mówiąc, nie zaplanowałem tego aż tak dokładnie. Dexter z Fomą wrócą dopiero za jakąś godzinę, wystarczy zamknąć się w łazience i upewnić się, że wyraźnie usłyszą, gdy będą wchodzić. Potem trochę pohałasować sugestywnie. a Foma raczej wyciągnie Dextera za fraki i wrócą dopiero jutro. — W to ostatnie nie śmiałem nawet wątpić, Foma nie był pruderyjny, a raczej miał wąską sferę komfortu i nie mogłem sobie go wyobrazić w takiej sytuacji bez rumieńców wynikających z zażenowania.
— Z takich większych rewelacji, to w sumie nie wiem. Mógłbym ci pomóc, ale nie za bardzo się na tym znam. — Podrapałem się po szyi, zastanawiając się, kiedy przyznaję się przed prawie obcym kolesiem do minimalistycznego życia seksualnego. Nie żebym dawno nie zaliczył ostatniej bazy, ale dawno jest kluczowym słowem. Całe... wieki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz