To nie było dobre, po prostu. Za każdym razem miałem wrażenie, że moja twarz zaczyna robić się czerwona jak pomidor, zapominałem języka w gębie, a ona po protu tam zawsze stała, uśmiechała się, kręciła zalotnie włosami i przewracała z rozbawieniem oczami, w międzyczasie posyłając w koło jasny komunikat. Jestem cudowna, znam swoją wartość, możesz patrzeć, ale nie dotykaj i tak nie pozwolę ci się zbliżyć. I to chyba bolało najmocniej, bo wiedziałem w co się pakuję. Rudowłosa była piękna, urocza, a jednocześnie silna, niezależna, po prostu przywołująca. Chyba nawet zdawała sobie sprawę z tego całego nadmiernego zainteresowania, które wynikało gdzieś tam, przy okazji naszych codziennych spotkań. A tu muśnięcie rąk, a to zbyt długie podtrzymanie spojrzenia, nieporadnie ukrywany rumieniec, który pojawił się właściwie znikąd. To było irytujące.
Dlatego zapukałem do pokoju obok, decydując się w końcu podjąć jakieś konkretne kroki. A co mogło być lepszego, od zapytania najlepszej przyjaciółki mojego obiektu westchnień? Ostatecznie powinna wiedzieć, co ta druga lubi i tak dalej.
— Słucham? — Wszedłem do pomieszczenia, uśmiechając się szeroko.
— Dawno cię nie widziałem, karzełku — zaakcentowałem szczególnie ostatnie słowo, robiąc kilka kroków do przodu. Van ostatnio nie narzekała aż tak na muzykę z mojego pomieszczenia, ciekawe, co takiego się zmieniło. — Mam do ciebie sprawę delikatnej wagi... I wolałbym, żeby została między nami. Mogę na ciebie liczyć?
— Dawno cię nie widziałem, karzełku — zaakcentowałem szczególnie ostatnie słowo, robiąc kilka kroków do przodu. Van ostatnio nie narzekała aż tak na muzykę z mojego pomieszczenia, ciekawe, co takiego się zmieniło. — Mam do ciebie sprawę delikatnej wagi... I wolałbym, żeby została między nami. Mogę na ciebie liczyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz