poniedziałek, 25 grudnia 2017

Jakiś lekarz na sali? [5]

Do drugiej filiżanki również włożyłam torebeczkę malinowej herbaty, po czym prawie utopiłam w niej swój nos, chcąc poczuć ulubiony zapach na świecie. Odwróciłam się gwałtownie, słysząc głos za plecami.
— Co do tego, jak zrobiłem sobie krzywdę... Rysowałem, a jako że jestem bałaganiarzem i wyjątkowo siedziałem dzisiaj na podłodze, to wokół mnie było dość dużo przedmiotów, w tym nożyczki. Gdy chciałem wstać, zaraz wylądowałem z powrotem, bo nogi mi zdrętwiały, a ręka podparła się tam, gdzie nie powinna i ta-daaa! Oto jestem. — Chciałam wybuchnąć śmiechem, zaraz jednak powstrzymałam się. Przecież każdemu może się to zdarzyć, co z tego, że to jego trzeci raz w tym tygodniu. — A pielęgniarz raczej ma dość oglądania mojej stale okaleczonej persony w progu jego gabinetu. — Tak myślałam, pielęgniarz nigdy nie budził zbytnio mojej sympatii. — Jesteś na pierwszym roku, mam rację? Jak sobie radzisz?
— Nie powiedziałeś mi jeszcze, jak się nazywasz — zaśmiałam się, podając mu kubek z parującym napojem i jeszcze raz podstawiając mu pudełko z ciastkami. — Tak, jestem na pierwszym roku. Z nauką raczej nie mam problemów, gorzej z poznawaniem ludzi. Oprócz balu przez pierwsze tygodnie siedziałam w pokoju. Cieszę się więc, że zapukałeś. Jakby pielęgniarz jeszcze kiedyś miał cię dość, to zapraszam, mam jeszcze dużo bandażów. A ty? Na którym roku jesteś? — Uśmiechnęłam się i napisałam się herbaty, przy okazji parząc sobie język.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis