poniedziałek, 25 grudnia 2017

Gdzie jest Gienio? [X]

Po raz kolejny uciekł wzrokiem i opuścił głowę, zerkając na zabawkę. Niebieskie włosy przesłoniły twarz chłopaka, a ja się zmartwiłam. Bo coś było na rzeczy, ale jednak nie chciałam poruszać tematu, wiercić i dźgać bo gdzie w tym był sens?
— Jest ze mną od zawsze — zaczął, a ja przysunęłam się do Niva i zerknęłam mu przez ramię. —  Pamiętam, jak pierwszy raz go zgubiłem. Byłem na występie córki koleżanki mamy. Tak się podekscytowałem, że zaraz po poleciałem ją pochwalić i pogratulować wyczynu, bo sam bałem się publiki. Zostawiłem go na swoim miejscu i potem spanikowałem. Płakałem. Pewnie jakby teraz się już nie znalazł, to też bym płakał. Widzisz jego ogon? Musieliśmy go przyszywać, bo jakiś cymbał z mojej grupy w przedszkolu go wyrwał — zapytał, a w głosie wyczułam nutkę dziwnej melancholii. Prychnął, a ja uśmiechnęłam się delikatnie, mimo całkowitej ucieczki od poprzedniego tematu. Jeżeli tego nie chciał, to i ja nie miałam zamiaru tego kontynuować.
Westchnęłam, po czym opuściłam głowę i położyłam ją na mocnym ramieniu, mrucząc. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w oddech chłopaka.
— Zobaczysz, Niv — szepnęłam w pełni pozytywnie, a przy tym doskonale przekonana o tym, że jest to prawdziwe. — Wszystko się ułoży. Tylko daj czas.
Zapadła cisza, ale jakaś taka miękka i przystępna, bo siedziałam obok kogoś specjalnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis