piątek, 22 grudnia 2017

Jakiś lekarz na sali? [3]

— Naprawdę dziękuję, bez twojej pomocy pewnie bym się wykrwawiał. — Szczerzył się, przez co jeszcze bardziej uwydatniał piegi, które jakby wydawały się świecić. — Co do ciastka i herbaty, to poproszę, chociaż czuję się, jakbym cię wykorzystywał. — Zgarbił się, jakby zażenowany tym, że przyjmuję moją propozycję. — Przy okazji jak masz na imię? Przepraszam, bo ci tak przerwałem twoje zajęcie i nawet nie wiem, jak się nazywasz.
— Nie, skąd, przyjemność po mojej stronie, przynajmniej nie będę tyła. — Uśmiechnęłam się, gotując wodę w małym czajniku, który zabrałam z domu. Wyjęłam ciasteczka, od razu jedno kradnąc i podałam pudełko chłopakowi. Dziwne, ale przy nim nie czułam się, jakbym musiała się czegoś wstydzić, wręcz czułam rodzinną atmosferę. — Nazywam się Sofia, spokojnie, nie przerwałeś mi, a przynajmniej nie robiłam nic specjalnego, tylko czytałam. A właściwie próbowałam czytać. A mogę się spytać, co takiego robiłeś, że aż rękę ci trzeba bandażować? Co do tego, że tu przyszedłeś, to rozumiem, pielęgniarz musi mieć cię już dość, pewnie mu wszystkie plastry zużyłeś. — Zaśmiałam się, wlewając wodę do kubków i wyjęłam herbaty. Może powinnam zakupić jakieś inne dla ewentualnych gości? Na razie o tym nie myślałam, bo nikt mnie nie odwiedzał. — Malinowa, czy porzeczkowa? — spytałam, wkładając sobie już torebeczkę malinowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis