sobota, 23 grudnia 2017

Introwertyczne pogaduszki [4]

— Spokojnie, orientuję się — powiedział, puszczając oko. — I nie chowaj się, nie gryzę, zresztą sama wiesz, bo w końcu jeden taniec mamy za sobą. — No tak, tańczyć to on umiał. — Ale bardzo chętnie poszukam czegoś nowego z tobą, a może i to ja ci coś doradzę. I może przekonam panienkę też do poezji w te słoneczne dni. — Uśmiechnęłam się, odsuwając włosy z twarzy ręką.
Spojrzałam się na niego, przypominając sobie jak tańczyliśmy na balu, kręcąc się dookoła innych i zwinnie ich omijając. Może nie było się czego bać? Może mogłam po prostu wyluzować i normalnie porozmawiać? Zawsze możesz spróbować.
Zatrzymaliśmy się przed półką z wierszami. Spora część autorów była z Valentine i Cesarstwa.
— Masz jakiś ulubiony tomik? Albo autora? Albo wiersz? — spytałam, przeglądając półki. — Ja nie, z wierszy czytam raczej smęty, byleby nie były ckliwe. — Uśmiechnęłam się, widząc ukochany tomik z dziecińswa. Wiersze, które mama mi zawsze czytała na dobranoc.
Nagle zauważyłam książkę, której jeszcze nigdy nie widziałam. Bardzo inna niż reszta, z jasno niebieską okładką.
— Czytałeś to kiedyś? — spytałam — Ja nie. Ale wygląda ciekawie. Może zabiorę, chociaż dzisiaj nawet nie pada deszcz. — Zaśmiałam się, spoglądając na promienie słońca wpadające przez okno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis