piątek, 22 grudnia 2017

Gówniarz nie zaliczy [9]

— Gorzej, pomyśl, że mu za to płacą. Więc nie kręć nosem i nie pierdol, bo nadal mogę wywalić cię za drzwi, jednym kopnięciem posłać z powrotem do domu, a skoro już Pani Oakley przyjęła moje zaproszenie na herbatę i rozmowę o twoich postępach w nauce, to raczej nie chcielibyśmy jej rozczarować, nie sądzisz? Powiedzmy, poniedziałek dla pierwszego rocznika, środa dla drugiego, piątek dla trzeciego, tylko na ten semestr. — Podał mi kieliszek z alkoholem, a ja poczułem, jak ciśnienie mi skacze, kurwica delikatnie trąca w stopę, a spojrzenie mordercy, które na niego nie działało, nie chciało zniknąć.
Jak to ten stary chuj wezwał moją mamę na pogadankę odnośnie moich ocen? Mogłem zdać wszystko z palcem w dupie, nawet dwoma. Oczywiście, że mogłem, byłem przecież lepszy od całej tej bandy.
Nie mój problem, że nauczyciele mnie nie lubią i trują mnie tylko za zachowanie i trudności w ogarnięciu młodego, gniewnego.
Czyli do tego wszystkiego mam załatwione trzy dni w tygodniu, nie no, świetnie. Skaczę z radości.
Upiłem odrobinę alkoholu. Ujdzie w tłumie, smakoszem nie byłem, a najulubieńszym trunkiem było zwykłe piwo, byle w zielonej butelce. W sumie nie żałowałem, te przysmaki wyższych sfer wcale nie były takie dobre i za bardzo nie kopały. No i brakowało w nich tego szajsowatego posmaku, taniej szmaty. Oh, tak.
Tak, jak początkowo głównie się na niego wkurwiałem, tak potem doszedł jeszcze fakt, że cholera jasna, typo siadł mi na ambicje, nie ma co. Że zaraz, że ja nie zrobię? Że ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo.
Tak oto w wyznaczony dzień, stanąłem w jego gabinecie, nawet nie trudząc się o pukanie do drzwi. Ze znudzeniem na twarzy, chociaż w środku wręcz buzowałem, rzuciłem mu papiery na biurko. Popatrz, jak ślicznie, nawet ci je kurwa spiąłem, żebyś się nie sapał, jak następnym razem rozmiotę ci to biurko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis