Mokry, delikatny pocałunek począł zmieniać się w agresywne, nagłe spotkania ust, taniec dwóch ciał, walki o dominację nad drugą jednostką.
Chciałem tylko zaliczyć.
Uśmiechnąłem się, słysząc jęk z ust towarzyszki, która tak chętnie zgodziła się na ten głupi zakład, wyzwanie, cokolwiek, ustalony kilka godzin temu na przerwie, gdy dotarła do nas wiadomość o spotkaniu nowego samorządu w składzie Paskudna Dobra Dupa, brat Wandzi, Konus numer jeden i Konus numer dwa... To wcale nie tak, że stalkowałem ludzi ile się dało, byle mieć na nich haki... Wcale.
Tak więc o to siadło i mieliśmy zakraść się do gabinetu, odstawić szybką rundkę, a potem spieprzyć, aż się będzie za nami kurzyło. Takie siedem minut w niebie wersja hardcore, z bossem za drzwiami, który był gotów sprawić nam porządne lanie za zawalenie sprawy, albo co gorsza... Falstart.
Szybka akcja skończyła się na rozpięciu pierwszych guzików koszuli dziewczyny, której imienia nawet nie kojarzyłem, zmacania jej ud, no i zostawienia symbolicznych malinek, żeby nie było.
No, a potem w paradę z buciorami wlazł nam pan i władca tej budy z pieprzonym uśmieszkiem, czystą irytacją na twarzy i emocją, której odczytać nie potrafiłem. Była typowa dla... Dla takich jak on?
— Macie dwie minuty zanim wypierdolę was oknem. Ty zostajesz, drugie się wynosi, pora chyba na pogawędkę z pasem, przysięgam. — Tymi słowami przegonił moją partnerkę, a ja zostałem całkiem sam w jaskini lwa, smoka, demona, w miejscu, z którego ucieczki nie było.
— Jak bardzo przeruchane mam? — spytałem, już nawet nie bacząc na słowa. Gorzej być nie mogło [oczywiście, że mogło]. Odgarnąłem do tyłu włosy, które dziewczyna zdążyła potargać i poprawiłem kołnierz koszuli.
A szkoda, miałem ochotę przy okazji spuścić mu się do którejś z Whisky stojących w barku... No cóż...
Innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz