sobota, 2 grudnia 2017

Bąbelkowy chłopiec [X]

Pokiwałem głową, słysząc całą wypowiedź chłopaka, który, tak jak się spodziewałem, był legendarnym facetem krzywdą.
Chyba nikt nigdy nie chciałby znaleźć się na jego miejscu. Pytanie, jego przypadłość to fatum, czy może po prostu przypadek koślawych nóg? Pomysł z folią bąbelkową tak właściwie nie był zły, ba z chęcią sam owinąłbym go w ten materiał i patrzył, jak bezpiecznie kula się przez korytarze. Chociaż znając życie i tak coś by sobie zrobił, bo takie osoby mają to po prostu we krwi, nieważne iloma warstwami pianki się ich nie otoczy.
— Ale hej, żyję? Żyję. To chyba najważniejsze, nawet jeśli widuję się z podłogą częściej niż to konieczne — mruknął niby radośnie, jednak drgnął delikatnie, a przed tym, jak spuścił wzrok na swoje stopy, niepokojący blask przeszył jego oczy.
Żyjesz, chociaż patrząc na twój organizm, to jeszcze chwila i skończysz zabity w drewnianej szkatule, bo ilość obrażeń wręcz przyprawiała o ciarki. Rozumiem, gdyby były to bójki, lanie się, czy cokolwiek innego, ale z samych upadków, przypadków i obtłukiwania się o meble? Zaskakujące.
Zmarszczyłem brwi.
— Taak... Żyjesz. — Zerknąłem mu nad ramieniem, bo odnosiłem dziwne wrażenie, że znajoma twarz mignęła mi gdzieś tam w tłumie. Nie myliłem się, niewyraźna blondynka przechadzała się właśnie korytarzem, a łagodne, tak bardzo lubiane przeze mnie, zielone spojrzenie przelatywało po ludziach, nie zatrzymując się nawet na chwilkę. Ściągnąłem usta. — Nie połam się i uważaj na siebie. Do zobaczenia — rzuciłem do chłopaka, wymijając go bez większego problemu.
Uśmiech zamajaczył na moich ustach. Odnosiłem wrażenie, że Przewalska była jedyną osobą w szkole, która była w stanie go wywołać, tak właściwie bez większego wysiłku...

1 komentarz:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis