piątek, 1 grudnia 2017

Wyznania [nie]romantyczne [4]

Słowa wypływały z jej ust wolno, leniwie, tak, jak zawsze. W międzyczasie potrafiła odpływać jeszcze myślami daleko stąd, a w jej oczach pojawiało się to delikatne odprężenie, nawet gdy marzyła o czymś, co do najmilszych rzeczy nie należało.
A najpiękniej uśmiechała się, gdy przez głowę przelatywali jej Eternumowie. No i kwiatki.
Dłoń w moich włosach, delikatnie je przeczesująca, tak, jak lubiłem. Nie mogłem ukryć, że zawsze mruczałem i niesamowicie się łasiłem, jakbym rzeczywiście powoli zmieniał się w niebieskiego kota. Gdy natomiast malutka dłoń się odsuwała, wszystkie troski i smutki ponownie poczynały zaprzątać mi głowę.
— A jak... Tam? — wyszeptała z grymasem na twarzy. Skrzywiłem się delikatnie, odwróciłem wzrok, przeszukiwałem myśli z nadzieją znalezienia tematu, którym mógłbym szybko odbiec od spraw rodzinnych. Ominąć zwinnie ten nieśmieszny żart, popędzić w stronę anegdotek o szkole, o dziwnych zdarzeniach w bibliotece, o znalezionych niedawno żelkach...
— Jest... Dobrze. Tak. — Gula w gardle, dusząca kłamstwa, które mimo wszystko jakoś przedostały się przez małą szczelinkę, odnalazły wyjście na zewnątrz. Przełknąłem zalegające w krtani słowa, zagryzłem delikatnie wargę, uniosłem się z pozycji półleżącej. Wtedy natrafiłem na wyczekujące, smutne, zielone oczy panny Eternum, a krew tak nagle odpłynęła mi z głowy. Wszystko puściło, a ja opuściłem delikatnie łeb. Nie na tyle, by włosy zasłaniały twarz. Na tyle, by po prostu nie patrzeć na blondynkę. — Nic nie jest dobrze — przyznałem cicho, zaciskając palce na frędzelku koca.
Chciałem do mamy. Szkoda tylko, że ona nie chciała do mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis