sobota, 2 grudnia 2017

Wyznania [nie]romantyczne [5]

Odwrócenie wzroku, usta mimowolnie układające się w grymas, oczywiste kłamstwo, łamiący się głos. Kłuło mnie w klatce piersiowej, gdy tak na niego patrzyłam, ale pierwsze pęknięcia pojawiły się,  kiedy Aurelek spuścił głowę i wymamrotał niemrawo odpowiedź, a szpile zostały dociśnięte przez niewidzialne dłonie w najczulsze punkty serca. Natychmiast pożałowałam tego pytania, powinnam przestać, schować się i spróbować znów go rozbawić? Nie chciałam się wycofać. Nie chciałam znowu stracić kogoś przez swoje zaślepienie i nic na to nie poradzić. Zwłaszcza że istniała opcja zniknięcia chłopaka w następnym roku. A nasze światy znajdowały się zdecydowanie zbyt daleko, nawet jeśli była możliwość szybkiego i swobodnego przemieszczania się pomiędzy nimi. Zbyt długo, zbyt daleko, spóźniłabym się.
Odłożyłam herbatę, po czym przybliżyłam się do Hortensji, żeby zaraz przygarnąć go w objęcia, i mocno go przytuliłam.
— Jakoś to będzie, Aurelku. Zostanę przy tobie — wymamrotałam, opierając policzek o jego czubek głowy i pogłaskałam go, chcąc zarówno dodać mu otuchy, jak i rozgonić swoją niepewność i nerwowość. Szlag wszystko trafił, gdy otworzyłam usta. — I prz... Przepraszam za to pytanie, ale się o ciebie martwię. Nie chcę, żebyś był smutny... Chociaż to nie wyszło, prawda? — spytałam, nerwowo się śmiejąc śmiechem, w którym nie było ani trochę wesołości.
Musiałam to otwarcie przyznać. Byłam amebą, gdy szło o pocieszanie, zawieranie przyjaźni [chociaż to ostatnio jakoś wychodziło] i inne rzeczy międzyludzkie z osobami spoza grona rodzinnego. I może nie byłam najlepszym pocieszycielem, przyjacielem, kolegą, znajomym czy, kij wiedział, jeszcze kimś innym. Nie chciałam pozwolić mu zwiędnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis